Aktualnosci, nowosci, zycie klubu...Kim jestesmy i jak wygladaja wyprawy z namiNajnowsza oferta planowanych wyprawWspomnienia z miejsc, gdzie bylismyStrefa pofesjonalnych podroznikowStrefa awanturnikow i niespokojnych duchowPrzewodnik po swiecie i jego najciekawszych miejscachKompendium globtroterskiej wiedzyDolacz do nas!

Z SERII RELACJE...

IZRAEL cz.3

 


Intifadą, czyli powstaniem, lub rewolucją kamieni nazywają Palestyńczycy zamieszki ludności cywilnej przeciw izraelskim osadnikom i wojsku. Do najkrwawszych zamieszek dochodziło zawsze i dochodzi w strefie Gazy. Zazwyczaj zaczyna się od ataku na izraelski posterunek, patrol, na osadników. Potem wojsko odpowiada. Gumowymi kulami, strzałami w powietrze. A gdy to nie pomaga, ostrą amunicją i czołgami. Ludzie giną po obu stronach.

Inaczej wygląda walka z terroryzmem. Izraelczycy używają do tej walki wypracowanych długoletnią praktyką metod. Podstawową strategią jest rozpoznanie i eliminacja przywódców ugrupowań. Wielu Palestyńczyków jest informatorami i szpiegami izraelskich służb bezpieczeństwa. Sprzedają informacje za pieniądze. Nie jest trudne ich zwerbowanie w obliczu biedy panującej na terenach Autonomii. Kolaboranci jednak wiele ryzykują. Jeśli podziemne organizacje znajdą szpiega, kara jest jedna - śmierć.

Wykryci przywódcy podziemia są najczęściej likwidowani przy użyciu snajperów. Nad palestyńskimi osiedlami każdego dnia krążą izraelskie helikoptery. Czasem to właśnie z nich pada śmiercionośny strzał. Używa się też rakiet kierowanych. Taka rakieta może rozerwać ofiarę wraz z jej samochodem, domem, lub biurem. Tak właśnie zginął 27 sierpnia 2001 Mustafa Zibri, przywódca Ludowego Frontu Wyzwolenia Palestyny.


Patrole policyjne na ulicach, posterunki na drogach i drobiazgowe kontrole graniczne to profilaktyka, ograniczająca działalność terrorystów. Każdy patrol i posterunek da się jednak ominąć, to tylko kwestia profesjonalizmu i szcześcia. Bomby podkładane na ulicach, wysadzający się samobójcy, zbrojne ataki to tutaj po prostu część życia, przed tym nie ma ucieczki.


W odwecie za te ataki Izraelczycy bombardują Palestynę, działając według zasady odpowiedzialności zbiorowej. Karają także ekonomicznie, podwyższając ceny wody czy elektryczności. Tylko w ciągu ostatnich 7 miesięcy woda w Betlejem zdrożała o 30 procent. Woda to w pustynnym kraju największy skarb. Da się przeżyć bez elektryczności, kanalizacji i telewizji. Można przeżyć jakiś czas i bez jedzenia. Ale bez wody? Ataki odwetowe trafiają boleśnie w ludność cywilną. Coraz bardziej obwinia ona Żydów, i spirala przemocy się nakręca.

 

 

- Jedyny sposób to zniszczyć te nacjonalistyczne ugrupowania islamskie - powiedział Eugeniusz, Ukrainiec, który w szkole prowadzonej przez księży Salezjan w Betlejem studiuje język arabski - wtedy być może zapanuje pokój. Znam tu wielu muzułmanów, to dobrzy i uczciwi ludzie. Razi mnie tylko ich nienawiść, i radość z udanych zamachów HAMASU. Przecież to do niczego nie prowadzi. Gdy skończę studia, wyjadę stąd. Nie mógłbym żyć w tym kraju na stałe. To życie ze strachem, ciągłym strachem. Nie dałbym rady.

 

MODLITWA:


Ściana Płaczu jest otoczona przez oddziały policji. Lotniskowe bramki bezpieczeństwa to jedyna droga, by się tu dostać. Strażnicy dokładnie przeszukują wchodzących.

Żydzi modlą się pod ścianą. Modlą się od wieków. W szpary w chropowatym murze wtykają ciasno zwinięte karteczki z prośbami do Boga. Prośbami, albo podziękowaniami. Ale myślę, że częściej z prośbami. Ten mur, wszystko co zostało ze starożytnej świątyni Salomona, jest symbolem krzywdy narodu żydowskiego znanym na cały świat. Ile z tych małych karteczek zawiera błagania o zastopowanie przemocy?

Chudy Palestyńczyk zamiata plac. Ortodoksyjni Żydzi w czarnych tradycyjnych szatach, z długimi pejsami, studiują księgi. Wkoło policja, żołnierze, uzbrojona straż.

Oto Jerozolima. Święte miasto trzech religii. Ziemia obiecana. Pewnie w taki jak ten, upalny dzień, umierał Jezus. Cóż jednak jego śmierć zmieniła? Czy coś ponad to, że żołnierze są inaczej ubrani? I tak taka sama śmierć z ich rąk. Ta sama śmierć od rzymskiego gladiusa, ta sama od pocisku kalibru 5.56 izraelskiego M-16 i kalibru 7.62 kałasznikowa, to samo cierpienie uciskanych, te same czyste ręce skazującego na śmierć, tylko role się zmieniają. Ale krwawe myśli Heroda, a raczej Herodów wciąż te same. Bo kim był rabin Yisrael Ariel mówiący: "Jest tylko jeden Izrael, od Nilu do Eufratu, cała ta ziemia należy do ludu Izraela i nie ma tu miejsca dla gojów". I kim jest duchowy przywódca HAMASU, niewidomy szejk Ahmad Jasin który twierdzi to samo tyle, że zamiast Izraela stawia państwo islamskie? Na darmo umierałeś na krzyżu Jezusie, mimo że na miejscu twojej śmierci postawili ci kapiącą złotem świątynię. Wszystko zostało jak było. Widocznie ludzi nie da się zmienić.

 

 

Wszystko wskazuje na to, że sytuacja na Bliskim Wschodzie jeszcze się pogorszy. Nie ma mowy o rozejmie. Obie strony sa zdecydowane bronić swoich racji do ostatniej kropli krwi. Narody od tysiącleci obok siebie, oba oddane pokojowym w swym założeniu religiom. Jedna to dogasająca, to na powrót rozniecana, krwawa wojna.

Wojna, krew, płomienie. Tego obawiają się wszyscy ludzie. Niezależnie od tego, czy są Żydami, Muzułmanami, Chrześcijanami, czy kimkolwiek innym. Ci sami ludzie nienawidzą, krzyczą, strzelają. Z imieniem Boga na ustach.

 

PIEKŁO I RAJ:


Wyjeżdżaliśmy z Izraela. Ostatni raz przechodziliśmy przez punkt kontrolny na rogatkach Betlejem. Był sierpniowy, senny i ciepły poranek. Świat powolutku, niespiesznie, budził się do życia. O takiej porze nie ma tu walk. Ani teraz, ani w środku dnia. Ciężko się walczy, gdy słońce grzeje na całego. I umiera ciężej, ze świadomością, że dzień dopiero się zaczął, że można było jeszcze tyle zrobić.

W palestyńskiej budce było dwóch policjantów. Jeden rozparł się wygodnie, nogi położył na stole, stary kałasznikow spoczywał też na blacie, nawet poza zasięgiem rąk policjanta. Jak niepotrzebny nikomu rekwizyt. Symbol gotowości do akcji, po prostu odłożony na bok. Teraz jest godzina relaksu, teraz nie będzie potrzebny.

W izraelskim posterunku także rozprężenie, choć nie aż takie jak u Palestyńczyków. Radio ustawione na kupie żołnierskich plecaków grało jakąś spokojną piosenkę. Jeden z żołnierzy wtórował piosenkarzowi, do śpiewu wybijał rytm palcami na zamku karabinu M-16. Nawet nie sprawdzali dokumentów.

Potem był dworzec autobusowy w Jerozolimie. Wczoraj wszyscy pasażerowie i pojazdy zostali z niego ewakuowani z powodu podejrzenia, że ktoś podłożył bombę. Ale następnego dnia działał bez zarzutu. Zdawałoby się, że wydarzenia poprzedniego dnia odeszły już w zapomnienie. Autobus w 4 godziny przebył pustynię Negev, dowożąc nas do Ejlatu. A kilkanaście minut później byliśmy już na granicy Egiptu.

Następnego dnia, w jednym z synajskich kurortów, opalając się w afrykańskim słońcu i nurkując wśród raf morza czerwonego, miałem przytłaczające wrażenie, że z piekła trafiłem do raju. Tylko że piekłem była Ziemia Święta, a rajem Egipt, biblijny "dom niewoli". Świat bywa dziwny i pełen paradoksów.

PS: 2 tygodnie po naszym powrocie samoloty uderzyły w Nowy Jork.

 

Łukasz Czeszumski

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

DARIEN - Klub awanturniczych przygód.

SITEMAP:
Strona Główna Klub Darien Wyprawy Relacje Ekspedycje Strefa Awanturnicza Przewodnik po Świecie Poradnik Kontakt