Z
SERII RELACJE...

Pejzaż to wypalone słońcem pustkowia. Zniszczone drogi otoczone polami minowymi i potrzaskane wraki czołgów. Na głównych drogach czasem mija się - pędzący z zawrotną prędkością amerykański konwój wojskowy, ale częściej - eskadrę odrapanych toyot pick-upów załadowanych mężczyznami z bronią. To są sępy i lwy pustyni - panowie wojny, prawdziwi władcy tej ziemi.
Przekraczając granicę Afganistanu można poczuć się, jakby wysiadało się z wehikułu czasu w średniowieczu. Granica z Iranem jest na środku spalonego słońcem pustkowia. Nie jest to ruchliwe przejście graniczne. Kilka pordzewiałych ciężarówek przy drodze, odziani w turbany kierowcy grzeją się przy sporządzonych z kawałków starych opon ogniskach. Kręcą się chmary obdartych dzieciaków, prosząc o jakieś grosze.
W ponurym blaszanym hangarze znudzony żołnierz wbija pieczątkę do wizy, nie zadając żadnych pytań. To wszystko to dopiero wstęp do poznania tej krainy - tak niepodobnej do żadnego innego kraju, jaki zdarzyło mi się odwiedzić.
Wjazd do Heratu o zmierzchu:

Afganistan to więcej, niż wszechobecna nędza, ruiny miast i wsi wykończonych dekadami wojen, czy dostojnych brodatych mężczyzn w tradycyjnych szatach. Ten kraj to też pozostałości cywilizacji sprzed tysięcy lat, niezmieniona od wieków kultura, i niesamowity nastrój, jakiego nie znajdzie się już chyba nigdzie indziej.
Bieda tu panująca jest obezwładniająca. Gorsza, niż bieda Bangladeszu czy Indii. Tam bieda to tłok rozmnożonych mas, rozpanoszone agresywne żebractwo, wzajemna nieufność. Tu większość ludzi nie ma tak naprawdę nic. Ulepione z gliny jednoizbowe chałupki na nagiej pustyni, ziemia, która nie rodzi żadnych plonów, gdzie notorycznie brakuje nawet wody do picia.
Stąd nie ma dokąd iść. Tu nie ma kogo prosić o jałumużnę. A pomimo tego niewiarygodna jest godność, z jaką znoszą trudny los Afgańczycy. Gościnność wobec każdego obcokrajowca jest dla nich rzeczą świętą.
Zniszczone dzielnice Kabulu:

Pejzaż to wypalone słońcem pustkowia. Zniszczone drogi otoczone polami minowymi i potrzaskane wraki czołgów. Na głównych drogach czasem mija się - pędzący z zawrotną prędkością amerykański konwój wojskowy, ale częściej - eskadrę odrapanych toyot pick-upów załadowanych mężczyznami z bronią. To są sępy i lwy pustyni - panowie wojny, prawdziwi władcy tej ziemi. Warlordzi rządzą swoimi terenami żelazną ręką. Ich zawodem i największą miłością jest wojna - najbardziej zyskowna działalność w tym miejscu świata.
Kabul to zrujnowana stolica zniszczonego kraju. Dawna dzielnica dyplomatyczna jest morzem gruzów. Trudno znaleźć tam metr kwadratowy ściany, nie poznaczonej kulami. Do pałacu Darulamana, dawnej siedziby ambasady ZSRR lepiej się nawet nie zbliżać, w ziemi wciąż tkwią miny.
Kabulskie pejzaże...

Całe dzielnice wyglądają, jakby coś zmiotło piętra powyżej parteru. Życie jest prowizorką. Wózki na kółkach pełnią rolę sklepów. Kalekich żebraków w Kabulu zdaje się być setki na każdej ulicy. Rynsztoki pełnią rolę wysypisk śmieci. Tak, jak i wyschnięty kanał rzeki Kabul zamieniony w morze śmieci. W kabulskim muzeum narodowym została jedna piąta eksponatów. Antyczne rzeźby zwierząt i buddy porozbijali Talibowie jako grzeszne, resztę rozkradli złodzieje i wywieźli na sprzedaż do innych krajów.
Twierdza w Heracie, założona przez samego Aleksandra Wielkiego. Afganistan to przede wszystkim kraj o wielkiej historii:

DARIEN - Klub awanturniczych przygód.
SITEMAP:
Strona
Główna Klub Darien Wyprawy
Relacje Ekspedycje Strefa
Awanturnicza Przewodnik po Świecie Poradnik
Kontakt