Aktualnosci, nowosci, zycie klubu...Kim jestesmy i jak wygladaja wyprawy z namiNajnowsza oferta planowanych wyprawWspomnienia z miejsc, gdzie bylismyStrefa pofesjonalnych podroznikowStrefa awanturnikow i niespokojnych duchowPrzewodnik po swiecie i jego najciekawszych miejscachKompendium globtroterskiej wiedzyDolacz do nas!

Z SERII RELACJE...

GROSSGLOCKNER I TRIGLAV

 

Gross to najwyższy szczyt Austrii, w Wysokich Taurach (Alpy) o wysokości 3798 m npm. Wznosi się ponad lodowcem Pasterze, do którego prowadzi droga samochodowa (w zimie zamknięta). Stopień trudności najłatwiejszej drogi na szczyt określany jest na PD+ (PD = fr. peu difficile czyli po polsku nieco trudno). Wierzchołek główny pierwszy raz zdobyty został 28 lipca 1800 roku. Na charakterystyczny kształt szczytu (przypomina on piramidę) składają się dwa wierzchołki - Grossglockner oraz Kleinglockner. Rozdziela je mała, wąska przełączka nazywana Glocknerscharte. Pierwsze polskie wejście na szczyt: Ludwik Chałubiński z przewodnikami w 1884 lub 1885 roku.

To już po powrocie, w schronisku...


Mnie do wyjazdu na tę górę skłoniło chyba głównie to, że jest najwyższa w Austrii i jednocześnie stosunkowo łatwa. Oczywiście to, że jest najwyższa powoduje też, że jest popularna wśród wspinaczy. Jednak bez przesady, nie taki diabeł straszny jak go malują i pod względem oblężenia znacznie ustępuje słynnemu Mont Blanc. Od razu zaznaczę, że wybierając się na ten szczyt warto zaplanować sobie coś jeszcze do złojenia, wtedy dość długi i męczący przejazd z pewnością bardziej się opłaci. My za taki cel dodatkowy obraliśmy sobie Triglav, który jest najwyższym szczytem Słowenii. Prowadzą na niego pięknie ubezpieczone via ferraty, a poza tym leży w górach krasowych (Alpach Julijskich), które swoją urodą znacznie odbiegają od tego, do czego jesteśmy przyzwyczajeni w alpejskich wędrówkach.


Jednak nie o Triglavie a Glocku mam teraz pisać. Najdogodniej moim zdaniem jest dojechać do miejscowości Kals w Austrii, z której prowadzi prosta droga na sam szczyt. Dla tych, którzy jeszcze nie jeździli samochodem po austriackich Alpach, dodam tylko, że już sam przejazd stanowi nie lada atrakcję, z uwagi na bardzo klimatyczne alpejskie miejscowości mijane po drodze, ciągnące się serpentynami dogi, czy wreszcie piękne krajobrazy. Ja przed tym wyjazdem spędziłem parę dni w Tatrach. Z moim towarzyszami, czyli Grześkiem (zwanym Gutem) i Anią umówiłem się na rondzie w Zakopanem. Po jakimś czasie miałem się zamienić z Anią za kółkiem, ale jak tylko wjechaliśmy na terytorium Słowacji, to oczywiście nie mogliśmy sobie odmówić skosztowania miejscowego piwa. Skończyło się tak, że Ania prowadziła do samego końca. Muszę jednak przyznać, że pomimo niełatwej trasy, poradziła sobie z tym zadaniem wzorcowo i w ciągu kilkunastu godzin, z krótkimi postojami znaleźliśmy się pod szczytem tej pięknej góry.

FILMIK Z WEJŚCIA:

 


Oczywiście na miejscu znajduje się hotel z restauracją, ale nie próbowaliśmy nawet pytać o cenę noclegu, ponieważ sądząc po wyglądzie nie była ona niska. Rozbiliśmy się zaraz powyżej dość obszernego parkingu, w lekko zalesionym terenie. Noc była dość chłodna, ale jak to już z Gutem mamy w zwyczaju, postanowiliśmy nacieszyć się jeszcze pięknym wieczorem, ze słowackim i austriackim piwkiem w ręku. Biesiadowaliśmy tak sporo godzin, więc z ranną pobudką raczej mieliśmy kłopot. Na szczęście nie byliśmy sami, a Ania nie pozwoliła nam na byczenie się w namiocie.


Poranek był dość rześki, dlatego bez zbędnego ociągania się zwinęliśmy namiot, zjedliśmy małe śniadanie, popijając gorącą herbatką i ruszyliśmy do góry. Na początku droga wiedzie zwykłym szlakiem, jest dość urokliwa z uwagi na fakt, iż przed nami cały czas widać cel naszej wędrówki, czyli majestatycznie wznoszący się szczyt Grossglocknera, czyli Wielkiego Dzwonnika. Po paru godzinach przyjemnej wspinaczki dochodzimy do schroniska Studlhutte, które słynie z bardzo dobrej kuchni. Jesteśmy już wystarczająco wygłodniali, żeby bez tej reklamy skusić się na jakieś danie. Ceny są oczywiście dość wysokie jak na naszą kieszeń, ale też nie takie, żeby iść dalej na głodniaka, albo uzupełniać zapasy tylko suchym prowiantem, który mamy w plecaku.


Dalszym celem naszej wędrówki jest schronisko Erzharzog-Johannshutte. Tutaj wspinaczkę można już prowadzić dalej na dwa sposoby. A mianowicie szlak rozdwaja się na dwie części. Jedna trasa biegnie zdecydowanie trudniejszym fragmentem, z dość dużą ekspozycją. Trasa nie jest jeszcze ekstremalnie ciężka, jednak jest dość trudna i co najważniejsze nastręczająca szczególnie wiele trudności przy ewentualnym podjęciu decyzji o wycofie. Jest tak dlatego, że droga prowadzi na zmianę raz to po jednej, raz po drugiej stronie ściany. Zatem ewentualne zjazdy są utrudnione, ponieważ lina klinuje się przy ściąganiu między skalnymi blokami. My oczywiście wybieramy tzw. Normal Route, czyli trasę zdecydowanie łatwiejszą.

 

Po dość pokaźnym trawersie zbocza, droga wyprowadza nas na morenę lodowcową. Szlak wygląda na niezwykle prosty, wiemy jednak, że morena poprzecinana jest nieprzyjemnymi szczelinami. Czasem zdarzają się tutaj wypadki, dlatego bezpieczniej jest się przyodziać w raki. Po sforsowaniu lodowcowego jęzora, dochodzimy do niemal pionowej ściany, ubezpieczonej w metalową linę, dzięki której jej sforsowanie nie nastręcza większych trudności. Dalej trasa do schroniska na trudniejszych odcinakach jest ubezpieczona metalowymi linami, do których można wpinać lonże, więc cały czas idzie się bardzo bezpiecznie. W schronisku jest sporo osób. Są już tacy, którzy spędzili tutaj noc i teraz schodzą ze szczytu. Pogoda nie jest zła. Zjadamy krótki posiłek i postanawiamy kontynuować wspinaczkę.


CZYTAJ DALEJ - STRONA 2

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

DARIEN - Klub awanturniczych przygód.

SITEMAP:
Strona Główna Klub Darien Wyprawy Relacje Ekspedycje Strefa Awanturnicza Przewodnik po Świecie Poradnik Kontakt