CHIŃSKI
EKSPRES K.S. Rutkowski
RECENZJA

To trzecia
książka mało znanego, a niezwykle utalentowanego autora używającego pseudonimu
K S Rutkowski. Poprzednie zabierały czytelników kolejno do świata więziennego
(mocny "Kryminał Tango") oraz w bardzo niecodzienne rejony polskiej
rzeczywistości (zbiór kontrowersyjnych opowiadań "Brudne Historie").
Chiński
Ekspres to pozornie inna tematyka... Pozornie spokojniejsza i nie tak ostra.
Bohaterem jest człowiek stateczny, dojrzały, ale wciąż zbuntowany i nieakceptujący
swojego życia i rzeczywistości go otaczającej. Podróż do Chin z biurem podróży
to też nie ten sam świat, co opisywane poprzednio ponure wnętrza więzień rządzące
się swoimi prawami, czy życie rozmaitych cwaniaków szarpanych żądzami i chęcią
zmiany losu z "Opowieści". Na wycieczce w Chinach nie jest wcale
lżej. W miejsce przemocy i śmierci jest cicha nienawiść i emocjonalne gry
pomiędzy bohaterami, którzy tak samo jak poprzednio kryminaliści myślą tylko
o swoich egocentrycznych potrzebach, ale są mniej prostolinijni w ich wyrażaniu.
W miejsce podrzędnych barów i więziennych cel mamy Chiny, kraj równie obcy
i niezrozumiały dla bohaterów, jak ich własne wnętrza, jak świat, którego
nie potrafią pojąć. Podróż jest jak przekręcenie kontrastu, w niej wychodzą
z ludzi wszystkie ich prawdziwe cechy. W większości negatywne.
O czym
opowiada "Chiński Ekspres"? Fabuła wydaje się prosta. Bohater chce
spełnić marzenie dorastającej córki o podróży do Chin. Wykupuje wycieczkę
w biurze podróży i w licznej grupie, składającej się głównie z nowobogackich
i narzekających na wszystko rodaków spędzają dwa tygodnie na objazdówce w
Azji. To prześmieszna satyra na wycieczkę Polaków na wakacjach. Jędzowata
paniusia, jej fajtłapowaty mąż, cwaniaczkowaty przewodnik, lubiący wypić i
narozrabiać główny bohater dręczony chroniczną depresją... Oni oraz naście
innych postaci, skazanych na siebie w podróży przez Chiny które są zupełnie
innym krajem, niż ten, na który się nastawiali.
Pod satyryczną
i anegdotyczną warstwą znajdziemy jednak coś jeszcze - pokazanie wszystkich
paranoi masowej turystyki. To, co odczuwamy czytając tą książkę na początku,
to lekka, anegdotyczna narracja. Nie sposób się od niej oderwać. To, co wyciągniemy
z tego potem, po przemyśleniu, to smutne podsumowanie egzystencji cywilizacji
Zachodu.
Książka
została zignorowana przez znaczące środowiska opiniotwórcze. Nie rozumiem,
dlaczego - czy stały się one zbyt skostniałe, zapatrzając się w nudną klasykę,
czy zbyt otumanione wynoszeniem pod niebiosa bełkotliwej prozy w stylu Pilcha
lub Masłowskiej? (ŁC)
Strona
www autora z fragmentami książek i możliwością ich taniego kupienia -
http://ksrutkowski.alternatywa.com/